Co cztery lata każdy piłkarski kibic czeka na wyłonienie nowego mistrza świata. Mimo iż cały mundial wzbudza ogromne zainteresowanie, to nie ulega wątpliwości, że wielki finał zawsze jest spotkaniem numerem jeden, jeśli chodzi o oglądalność. Podczas jak dotąd rozegranych 22 mundiali zostało wyłonionych 8 reprezentacji, które finalnie sięgały po mistrzostwo. Aktualnym mistrzem świata jest Argentyna, która odniosła triumf na Mistrzostwach Świata w Katarze w 2022 roku. Które zespoły mogły cieszyć się natomiast tytułem najlepszych na świecie przed „Albiceleste”? Sprawdź historię finałów mundiali!
Finały mistrzostw świata – historia
MŚ 1930. Urugwaj 4:2 Argentyna
Wzajemna historia obu tych krajów nigdy nie była łatwa. Urugwajczycy to najwięksi rywale Argentyńczyków i vice versa. Dlatego pierwszy w historii finał MŚ wzbudzał ogromne emocje, tym bardziej że dwa lata wcześniej Urugwaj pokonał Argentynę w futbolowym finale Igrzysk Olimpijskich. Gospodarzem pierwszego mundialu byli jego późniejsi zwycięzcy. Mecz odbył się w Montevideo, a na żywo obejrzało go 93 tysiące kibiców. Około 10-15 tysięcy stanowili Argentyńczycy, którzy za wszelką cenę próbowali przepłynąć zatokę La Platy i dostać się do sąsiedniego państwa. Nie dla wszystkich wystarczyło jednak miejsca na 10 specjalnie podstawionych statkach.
Drużyny nie potrafiły porozumieć się co do tego, czyją piłką zagrać w finale. Dlatego w pierwszej połowie grano futbolówką argentyńską, a w drugiej urugwajską. Atmosfera była gorąca, a piłkarze otrzymywali przed spotkaniem groźby śmierci. Belgijski sędzia John Langenus zgodził się prowadzić finał pod warunkiem, że organizator… zapewni mu łódź do szybkiej ewakuacji z miasta – na wszelki wypadek. Nie musiał chyba jednak z niej korzystać. Urugwaj wygrał 4:2 i ogłosił święto narodowe. W Buenos Aires z kolei kibice Argentyny… obrzucili kamieniami urugwajski konsulat.
MŚ 1934. Włochy 2:1 Czechosłowacja
Kolejny gospodarz, któremu udało się zwyciężyć na mistrzostwach świata. Co charakterystyczne, był to coraz bardziej napięty okres w Europie, dlatego włoski dyktator, Benito Mussolini, wykorzystał mundial do tego, aby w jak największym stopniu propagować faszyzm. Stąd przed meczem nie mogło zabraknąć słynnego faszystowskiego pozdrowienia na cześć „duce”, które wykonał także… szwedzki sędzia tego spotkania. Z tego powodu pojawiły się pytania o wpływ, jakie Mussolini mógł potencjalnie wywrzeć na arbitrze Ivanie Eklandzie.
Mecz był bardzo twardy i długo bezbramkowy. Dopiero w 71. minucie Czechosłowacy wyszli na prowadzenie po golu Antonina Puca. Włochom udało się wyrównać i musiało dojść do dogrywki. Jej przepisy nie były w tamtym czasie dokładnie sformułowane, więc rozegrano ją na zasadzie złotego gola. Po 5 minutach strzelił go Angelo Schiavio, dając Italii wygraną na MŚ! Trafienie było efektem sprytu selekcjonera Vittorio Pozzo. Nakazał on Schiaviemu zamienić się pozycjami z Enrique Guaitą, co dało piorunujący efekt.
MŚ 1938. Włochy 4:2 Węgry
Italia przechodziła wtedy kapitalny okres, czego efektem był drugi wygrany finał z rzędu. Po raz drugi Włochów doprowadził do niego Vittorio Pozzo. W składzie było tylko czterech piłkarzy pamiętających poprzedni mundial, ale to nie przeszkodziło „Azzurra” w dobrej grze. Ich selekcjoner był zresztą uznanym w tamtym czasie taktycznym innowatorem. W finale Włosi zmierzyli się z Węgrami. W swoim stylu – grali twardo, ale wygrali zasłużenie, choć Madziarzy na ich pierwsze trafienie odpowiedzieli już po 120 sekundach. Dwie bramki Gino Colaussiego i Silvio Pioli pozwoliły jednak na obronę mistrzowskiego tytułu.
Co ciekawe, niektórzy spekulują, że Węgrzy mogli… podłożyć się Włochom. Według niektórych, faszysta Mussolini miał wysłać swoim piłkarzom telegram z wiadomością „wygraj albo zgiń”. Podobno nie miała to być groźba, ale motywacja graczy, by dali z siebie wszystko, ale węgierski bramkarz Antal Szabo i tak powiedział po meczu: „Może wpuściłem cztery gole, ale chociaż uratowałem im życie”.
MŚ 1950. Urugwaj 2:1 Brazylia
Po przerwie spowodowanej II wojną światową mistrzostwa powróciły do gry. Turniej odbył się w Brazylii i był jedynym w historii mistrzostw świata, który… nie miał formalnego finału. Mundial rozegrano w formacie faz grupowych. Czterej zwycięzcy grup awansowali do grupy finałowej, gdzie znów grali na zasadzie każdy z każdym. W praktyce sytuacja ułożyła się tak, że ostatni mecz pomiędzy Urugwajem a Brazylią decydował o tym, kto wygra grupę i zdobędzie tytuł. Można więc mówić o swoistym finale.
Brazylii wystarczył remis, ponieważ miała nad rywalami 1 punkt przewagi. „Canarinhos” byli ogromnymi faworytami, dlatego gdy na słynnej Maracanie gospodarze wyszli na prowadzenie, wszystko szło zgodnie z planem. Spotkanie oglądało z trybun podobno ok. 199 tysięcy kibiców. Niektórzy szacują więcej, inni mniej, ale faktem jest, że był to mecz piłkarski z największą widownią w historii. Urugwaju to nie zdeprymowało. Zdobył dwie bramki i odwrócił losy rywalizacji, sięgając po swoje drugie mistrzostwo świata. Brazylia była w tak wielkim szoku, że stworzono nawet termin „Maracanaco”, oznaczający gigantyczną sensację i rozczarowanie.
MŚ 1954. RFN 3:2 Węgry
Wydawało się, że legendarna Złota Jedenastka Węgrów bez problemu poradzi sobie ze znacznie słabszymi w tamtych latach Niemcami. Dla RFN dojście do finału i tak było ogromnym sukcesem, tym bardziej że w fazie grupowej… ulegli oni Madziarom aż 3:8. W finale miało być podobnie. Wszystko szło po myśli Węgier, które po 8 minutach prowadziły już 2:0. Boisko w Bernie było grząskie od obfitych opadów deszczu, co jednak aż tak bardzo Niemcom nie przeszkadzało. Zostali oni bowiem zaopatrzeni w nowatorskie wówczas korki z wkrętami, które przygotował im założyciel firmy Adidas, Adi Dassler.
Szokiem było to, że w 18. minucie… był wynik 2:2. Węgry rzuciły się do ataku, ale niemiecka obrona, z kapitalnym Tonim Turkiem w bramce, odpierała jej ataki. Ferenc Puskas czy Sandor Kocsis byli bezradni, a RFN czekał na okazję. Taka nadarzyła się w 84. minucie, gdy do siatki trafił po raz drugi w tym meczu Helmut Rahn, znany gdzieniegdzie jako „Boss”. Węgry wyrównały, ale… ze spalonego, z którym Madziarzy się oczywiście nie zgadzali. Nie udało im się uniknąć sensacyjnej porażki, a mecz ten zyskał w kronikach futbolu przydomek „Cudu w Bernie”.
MŚ 1958. Brazylia 5:2 Szwecja
Po raz pierwszy gospodarz turnieju przegrał finał. Po raz pierwszy zmierzyły się w nim drużyny z Europy i Ameryki Południowej. Ustanowiono rekord pod względem liczby strzelonych goli w ostatnim spotkaniu MŚ. Do siatki trafił najmłodszy strzelec w historii finałów (Pele, 17 lat i 249 dni) oraz najstarszy (Nils Liedholm, 35 lat i 263 dni). Samo spotkanie natomiast było dość jednostronne. Szwedzi co prawda wyszli na prowadzenie, ale ostatecznie przegrali wysoko.
Co ciekawe, przewagę psychologiczną przed meczem mieli Skandynawowie. Jako że obie drużyny grały w żółtych strojach, losowanie miało zadecydować, kto założy je także w decydującym spotkaniu. Brazylia je… zbojkotowała, w efekcie czego musiała zrezygnować ze swoich strojów. Miała wystąpić na biało, ale obawiała się powtórki z 1950 roku, kiedy także przegrała finał. Ostatecznie zdecydowano się kupić na szybko zwykłe niebieskie t-shirty, do których przyszyto na prędko brazylijskie emblematy.
MŚ 1962. Brazylia 3:1 Czechosłowacja
Jak i w 1954 roku, tak i w tym przypadku finaliści znali się z fazy grupowej. W niej padł bezbramkowy remis, ale w drugim, ważniejszym meczu takiej sytuacji już nie było. Co ciekawe, Brazylia musiała radzić sobie w tym spotkaniu bez słynnego Pelego, który stał się ofiarą brutalnej gry przeciwników i z powodu kontuzji nie dotrwał do końca turnieju. Mimo tego ofensywa „Canarinhos” nie zawiodła. Choć to Czechosłowacja wyszła na prowadzenie, Brazylia szybko odpowiedziała. Potem parła dalej, aż w końcu zdobyła dwie kolejne bramki i jako ostatnia w historii obroniła tytuł mistrzostw świata. Motorem napędowym zespołu był legendarny, choć nieco zapomniany Garrincha.
MŚ 1966. Anglia 4:2 RFN
Jeden z najsłynniejszych finałów w historii MŚ, głównie za sprawą tego, że jedyny raz w historii tryumfowała Anglia, która uczyniła to jako gospodarz MŚ. Tamta drużyna nosiła przydomek „Bezskrzydłych cudów” za sprawą formacji 1-4-4-2, która grała bardzo wąsko i pozbawiona była skrzydłowych. Na Wembley zgromadziło się prawie 100 tysięcy ludzi, a w brytyjskiej telewizji mecz ten oglądało rekordowe w skali tego kraju 32,3 miliona widzów. Niemcy wyszli na prowadzenie w tym spotkaniu, ale Anglicy szybko strzelili na 1:1. Mecz był dość wyrównany i dopiero w 77. minucie gospodarze zdobyli bramkę na 2:1.
Zespół RFN wyrównał po chaosie w polu karnym w 89. minucie i doszło do dogrywki. W niej z kolei doszło do ogromnej kontrowersji. Po główce Geoffa Hursta piłka odbiła się od poprzeczki i nie było pewności, czy przekroczyła linię bramkową. Szwajcarski sędzia główny skonsultował się ze swoim asystentem z Azerbejdżanu (ZSRR), który stwierdził, że tak. Na tej podstawie gol został uznany, choć pewności nie było przez kolejne dekady. Dopiero współczesne badania cyfrowe wykazały, że futbolówka przekroczyła linię w… 97 procentach obwodu, co oznacza, że trafienie nie powinno zostać uznane. Anglicy potem podwyższyli jednak na 4:2, a Hurst skompletował hat-tricka.
MŚ 1970. Brazylia 4:1 Włochy
Po przerwie Brazylijczycy wrócili do finału mistrzostw świata i ponownie wygrali go w wielkim stylu. W pierwszej połowie obie strony prezentowały jeszcze w miarę wyrównany poziom. Italia jako pierwsza straciła bramkę, ale udało jej się wyrównać po błędzie brazylijskiej defensywy. Po przerwie jednak nie było już czego z Włochów zbierać. „Azzurra” koncentrowali się głównie na defensywie i nie potrafili przeciwstawić się sile ognia „Canarinhos”. Ich akcje były niezwykle widowiskowe, efektowne, a kończone były golami w pełni zasłużenie. Sukces był zwieńczeniem kariery Pelego, który rok później zakończył grę w państwowej reprezentacji.
Trzecia mundialowa wygrana oznaczała, że Brazylia mogła otrzymać oryginalne trofeum im. Julesa Rimeta – wręczane za zdobycie mistrzostwa świata – na własność. Niestety, 13 lat później zostało ono skradzione podczas wystawy w Rio de Janeiro. Selekcjoner Mario Zagallo został pierwszym w historii człowiekiem, który został mistrzem świata zarówno jako zawodnik (1958, 1962) oraz jako selekcjoner.
MŚ 1974. RFN 2:1 Holandia
Dla Polaków był to finał szczególny. Nie chodziło jednak o sam mecz, a o fakt, że… biało-czerwoni sami otarli się o decydujące spotkanie! Do teraz wspominany mecz półfinałowy między Niemcami a Polską zyskał przydomka spotkania na wodzie, z racji fatalnych warunków atmosferycznych i przesiąkniętego boiska. Zwyciężyli gospodarze, RFN, dzięki czemu potem mogli wygrać jeszcze jeden mecz i zostać mistrzami świata.
Więcej: Polskie mundiale, czyli historia występów reprezentacji Polski na piłkarskich mistrzostwach świata
53 sekundy potrzebowali Holendrzy, aby… wywalczyć rzut karny, wykorzystany w 2. minucie przez Johana Neeskensa. To najszybsze prowadzenie, jakie osiągnęła jakakolwiek reprezentacja w finale mistrzostw świata. Niemcy mieli problem z otrząśnięciem się z tego szoku, tym bardziej że „Oranje” byli bardzo dobrze wyszkoleni techniczne. W końcu w ich pomocy grał Johan Cruyff. Jednak gospodarze turnieju byli zdeterminowani i jeszcze przed przerwą wyszli na prowadzenie. Holandia się zdenerwowała i po przerwie ruszyła do zmasowanych ataków, ale bramkarz Sepp Maier wyczyniał w bramce cuda. Dzięki niemu RFN zdobyła swoje drugie MŚ.
MŚ 1978. Argentyna 3:1 Holandia
Argentyńczyków przez dekady bardzo bolało to, że na mistrzostwach świata udało się tryumfować ich sąsiadom – Urugwajczykom i Brazylijczykom. W trakcie kolejnych edycji notorycznie nic im nie wychodziło, aż w końcu mundial sam musiał zagościć na argentyńskiej ziemi. Było z tym zresztą sporo znaków zapytania, bo dwa lata wcześniej przeprowadzono tam wojskowy zamach stanu.
Prowadzeni przez Mario Kempesa „Albicelestes” dostali się do finału, gdzie nie zabrakło kontrowersji. Holendrzy oskarżyli ich o celowe przeciąganie meczu. Gracze gospodarzy spóźnili się na mecz, a potem kwestionowali sposób założenia opatrunku na rękę Renego van de Kerkhofa. Wszystko to powodowało, że gorąca publika w Buenos Aires, całym sercem wspierająca Argentynę, robiła się coraz bardziej nerwowa. „Albicelestes” zwyciężyli po dogrywce, a obrażeni „Oranje” postanowili nie brać udziału w ceremonii zakończenia turnieju. Wpływ na to miał także fakt, że po raz drugi z rzędu przegrali finał z gospodarzem MŚ.
MŚ 1982. Włochy 3:1 RFN
Kolejny raz, kiedy Polacy otarli się o decydujące starcie… Kolejny raz zresztą w półfinale zostali pokonani przez późniejszego tryumfatora. Co ciekawe, ostatni mecz mistrzostw świata był po raz pierwszy sędziowany przez arbitra z Ameryki Południowej – Brazylijczyka Arnaldo Cesara Coelho. Sędzia był świadkiem tego, jak Italia dogania jego kraj w liczbie zdobytych tytułów MŚ. A wcale nie była to rzecz oczywista, bo przed czempionatem Włosi byli mocno krytykowani za fatalne wyniki poprzedzające turniej.
W finale Niemcy nie mieli jednak z nimi żadnych szans, mimo że jako aktualni mistrzowie Europy byli uznawani za głównego faworyta do sukcesu. „Azzurra” byli lepsi od początku do końca i gdyby nie rzut karny z końcówki spotkania, wygraliby do zera. Dino Zoff stał się przy okazji najstarszym zdobywcą złotej statuetki mundialu, robiąc to w wieku 40 lat i 133 dni. Do legendy przeszedł komentarz reportera włoskiej telewizji RAI Fernando Martelliniego, który w końcówce krzyczał: „Piłka w środku do Muellera. Zatrzymajcie go Scirea, Bergomi, Gentile… To koniec! Mistrzowie świata! Mistrzowie świata! Mistrzowie świata!”.
MŚ 1986. Argentyna 3:2 RFN
Tak jak kilka lat wcześniej niezadowoleni byli Holendrzy, tak tym razem wściekli po drugim przegranym finale z rzędu byli Niemcy. Co prawda nie byli w nim faworytem. Argentyna dotarła do niego w dobrym stylu, prowadzona przez fenomenalnego Diego Maradonę. To właśnie na tej edycji MŚ padł gol, który został określony mianem „Ręki boga”. Dzięki niemu Maradona przyczynił się do wyeliminowania w ćwierćfinale Anglii.
Po niespełna godzinie gry „Albicelestes” prowadzili już 2:0 i cofnęli się do defensywy. Niemcy podkręcili tempo i po golach z 74. i 81. minuty wyrównali. Zrobiło się gorąco. Lothar Matthaeus przez całe spotkanie pieczołowicie pilnował Maradony, ale akurat w 84. minucie genialny Argentyńczyk urwał mu się i zaliczył asystę przy trafieniu Jorge Burruchagi. Przedstawiciele Ameryki Południowej po raz drugi zostali najlepsi na globie, a to zwycięstwo uznaje się za ich największy i najwspanialszy sukces w historii. W tamtej drużynie funkcjonowało absolutnie wszystko i wygrany finał był tego zwieńczeniem.
⚽ Jesteś fanem piłki? Sprawdź zakłady na piłkę nożną w STS!
Czytaj także:
- Jak obstawiać mecze? Wszystko o typowaniu w zakładach bukmacherskich
- Sprawdź typy na piłkę nożną!

MŚ 1990. RFN 1:0 Argentyna
Po raz pierwszy w historii doszło do rewanżu w finale MŚ. Tym razem nie w Meksyku, ale we Włoszech Niemcy chcieli zemścić się na Argentyńczykach za fiasko sprzed czterech lat. Nie ma co ukrywać – udało im się to idealnie. Może i jedyna bramka padła dopiero w 85. minucie – i to z karnego – ale przewaga RFN była niepodważalna. Finał ten uznaje się za najbrzydszy i najbardziej jednostronny w całej historii mistrzostw świata! Obrońcy tytułu właściwie ani razu nie zagrozili niemieckiej bramce.
Nie był w stanie zmienić tego nawet Diego Maradona, którego tym razem perfekcyjnie przypilnował Guido Buchwald. Co więcej, Niemcom sprzyjały… kartki. Aż czterech argentyńskich zawodników nie mogło wystąpić w finale z powodu zawieszeń. Co więcej, w trakcie meczu „Albicelestes” obejrzeli dwie czerwone kartki – w 64. i 87. minucie. Argentyna została pierwszą drużyną, która w finale mundialu nie zdobyła żadnej bramki. Po raz pierwszy także europejska reprezentacja pokonała w decydującym meczu MŚ zespół południowoamerykański. Z kolei Franz Beckenbauer dołączył do Brazylijczyka Mario Zagallo jako ten, który zdobył puchar świata i jako piłkarz, i trener.
MŚ 1994. Brazylia 0:0 Włochy (3:2 po karnych)
Na pierwszy rzut oka widać, co historycznego było w tym finale mundialu – został on rozstrzygnięty po konkursie rzutów karnych. Obie drużyny mają jednak coś na usprawiedliwienie swoich problemów ofensywnych. Mecz odbył się bowiem w kalifornijskiej Pasadenie w samo południe, przy temperaturze 36 stopni i 70-procentowej wilgotności powietrza. Obie drużyny były bardzo ospałe, trudno im się walczyło, choć pod względem taktyki nie można im było nic zarzucić.
Włosi borykali się przed tym spotkaniem z kłopotami zdrowotnymi. Martwiły przede wszystkim problemy z udem napastnika Roberto Baggio, który ostatecznie zagrał cały finał, choć był wątpliwości co do tego, czy aby na pewno jest gotowy. Co więcej, słynny snajper wziął na siebie decydujący rzut karny w serii „jedenastek” i… przestrzelił, co jest obecnie jednym ze słynniejszych obrazków w nowożytnej historii mistrzostw świata. Na finał jakimś cudem wykurował się z kolei kapitan Italii Franco Baresi. Piłkarz cierpiał na kontuzję łąkotki i do zdrowia doszedł w rekordowym tempie. Z gry wypadł bowiem w drugim meczu MŚ.
MŚ 1998. Francja 3:0 Brazylia
Francuzi długo czekali na swój moment chwały na mundialu. Udało im się dopiero, gdy mistrzostwa zagościły właśnie nad Sekwaną. Dzięki temu „Trójkolorowi” stali się szóstą reprezentacją, która zdobyła tytuł grając u siebie. W finale zadali Brazylii drugą najbardziej dotkliwą porażkę w historii ich występów na MŚ. Jaka była największa? Słynne 1:7 z półfinału z 2014 roku… Spotkanie finałowe stało pod znakiem słynnego napastnika Ronaldo. Był on gwiazdą „Canarinhos” na tym turnieju, ale w ostatnim meczu miał nie zagrać. Z jego absencją wiązało się dużo tajemnic.
Na kilka godzin przed spotkaniem Ronaldo zasłabł. Jego kolega z pokoju, Roberto Carlos, został wybudzony z drzemki atakiem padaczki, jakiego dostał napastnik. Zaczął się trząść, piana naszła mu do ust, spadł z łóżka. Co logiczne, pierwotnie gwiazda Brazylii miała nie zagrać w meczu, ale wyniki jego badań nie dały żadnych negatywnych sygnałów. Wyglądało, jakby… nic się nie stało i po dziś dzień nie wyjaśniono, co było skutkiem jego napadu. Spekulowano o otruciu, depresji, alergii… Ronaldo został wpisany do protokołu 45 minut przed spotkaniem, ale ewidentnie nie był w meczu sobą.
MŚ 2002. Brazylia 2:0 Niemcy
Tym razem żadne teorie spiskowe wokół Ronaldo się nie pojawiły. Napastnik ponownie doprowadził Brazylię do finału – jej trzeciego z rzędu – gdzie zagrał wyśmienicie. Zdobył dwie bramki, a „Canarinhos” sięgnęli po swoje piąte mistrzostwo świata. Co ciekawe, był to dopiero pierwszy mecz tych drużyn w historii ich występów na MŚ. Sędziował go legendarny włoski arbiter Pierluigi Collina, przez wielu uważanego za najlepszego w historii. Włoch przed spotkaniem dokładnie studiował taktykę obydwu drużyn, ale być gotowym na wszystkie niespodziewane momenty.
Jednym z kluczowych elementów tego finału był fakt, że z powodu kartek zawieszony był w tym meczu Michael Ballack, lider niemieckiego środka pola. To był ogromny cios dla „Die Mannschaft”, tym bardziej że po drugiej stronie analogiczny powrót po zawieszeniu prosto do finału zanotował Ronaldinho. Mimo tego Niemcy grali wyrównany mecz z Brazylią. Ich nadzieją był bramkarz Oliver Kahn, dzisiejszy prezes Bayernu Monachium, który był w kapitalnej formie. Faworyzowani „Canarinhos” wygrali jednak 2:0, a selekcjoner Niemców Rudi Voeller przyznał, że przegrać z takim zespołem, jak Brazylia, to żaden wstyd.
MŚ 2006. Włochy 1:1 Francja (5:3 w karnych)
Bohaterem tego turnieju miał być wybitny francuski piłkarz Zinedine Zidane. Pomocnik ten zapowiedział, że po mundialu, niezależnie od rezultatu jego reprezentacji, zakończy piłkarską karierę. Zidane był w kwiecie formy. Miał dopiero 34 lata, więc jeszcze spokojnie mógłby pograć w jakimś niezłym klubie. Chciał jednak odejść z klasą i wszystko szło po jego myśli. W 7. minucie finału wyprowadził „Trójkolorowych” na prowadzenie po golu z rzucie karnego, który wywołał pewne kontrowersje. To jednak nic w porównaniu z tym, co stało się w dogrywce, do której Italia doprowadziła.
To chyba najbardziej pamiętny obrazek w historii mundialu. Sprowokowany przez Marco Materazziego Zidane uderzył go głową w klatkę piersiową, za co oczywiście obejrzał czerwoną kartkę. Obrazek Francuza schodzącego do szatni ze spuszczoną głową obok pucharu MŚ chwytał za serce. O co poszło w tej aferze? Wersje wydarzeń były różne. Obaj piłkarze mówili sobie różne rzeczy podczas spotkania, ale Włoch miał obrazić rodzinę – konkretnie siostrę – francuskiego przeciwnika. Ten dał się sprowokować i uderzył Materazziego. Stał się tym samym drugim piłkarzem w historii, który obejrzał czerwoną kartkę w dwóch różnych edycjach MŚ. Italia oczywiście wygrała po karnych.
MŚ 2010. Hiszpania 1:0 Holandia
Choć obecnie trudno sobie wyobrazić świat piłki nożnej bez hiszpańskiej potęgi, nie zawsze status futbolu z półwyspu Iberyjskiego był tak prestiżowy. W 2010 roku spodziewano się jednak tryumfu „La Furia Roja”, której tiki-taka robiła furorę w całym światku piłkarskim. Do turnieju Hiszpania podchodziła jako mistrz Europy, na którym gołym okiem widać było wpływ myśli trenerskiej szkoleniowca FC Barcelony, Pepa Guardioli. Aż 7 graczy „Barcy” wystąpiło w wyjściowej jedenastce w meczu finałowym.
Mimo tego decydujące starcie było bardzo wyrównane, choć po latach widać, że w statystykach przeważali Hiszpanie. Co więcej, angielski sędzia Howard Webb podjął kilka kontrowersyjnych decyzji, jak np. niewyrzucenie Holendra Johna Heitingi po brutalnym ataku nakładką w klatkę piersiową Xabiego Alonso. Obrońca – owszem – zobaczył czerwoną kartkę, ale dopiero w dogrywce. Wydawało się, że dojdzie do rzutów karnych i hiszpańska maszyna zostanie zatrzymana, ale decydującego gola w 116. minucie strzelił Andreas Iniesta.
MŚ 2014. Niemcy 1:0 Argentyna
Po raz trzeci drużyny te spotkały się w mundialowym finale. Oczy były skierowane przede wszystkim na Niemców, którzy po efektownej wygranej w półfinale, rozbijając 7:1 gospodarzy z Brazylii, urośli do roli faworyta mistrzostw świata. Wzorujący się w dużej mierze na hiszpańskiej tiki-tace Niemcy nie grali jednak przesadnie wybitnego turnieju. Owszem, w grupie rozbili 4:0 Portugalię, ale np. później męczyli się w dogrywce z Algierią. Argentyna z kolei ledwo awansowała do finału, dopiero po karnych pokonując Holandię. Decydujące starcie natomiast nie było spotkaniem najlepszego sortu.
Niemcy posiadali piłkę, Argentyńczycy raczej kontrowali i momentami stwarzali wielkie zagrożenie. Ogólnie jednak przez dużą część czasu spotkanie było niezwykle twarde i zacięte. Wydawało się, że trzeba będzie je rozstrzygnąć karnymi, ale jak i 4 lata wcześniej – rozstrzygnięcie padło w dogrywce. Mario Goetze nie przeżywał najlepszego czasu w klubie i reprezentacji. Był pupilem selekcjonera Joachima Loewa, ale jego gra na szpicy „Die Mannschaft” (nie był napastnikiem) była krytykowana. W finale zameldował się na boisku z ławki i w 113. minucie strzelił gola na wagę sukcesu. Od tamtej pory zyskał przydomek „Złotego chłopca”.
MŚ 2018. Francja 4:2 Chorwacja
Nikt przed turniejem zapewne nie obstawiał takiej pary finałowej. Francję można było zrozumieć, ale awans Chorwacji był ogromnym zaskoczeniem. Złote pokolenie ich piłkarzy, z Luką Modriciem na czele, zagrało jednak turniej życia i po walce o każdy centymetr murawy dotarło do ostatniego meczu. Co ciekawe, w każdym spotkaniu fazy pucharowej Chorwacji grali… dogrywkę. Dwa razy musieli awansować po karnych. Za każdym razem podkreślano ich narastające zmęczenie, ale oni nic sobie z tego nie robili. W finale jednak „pękli”, choć mieli przewagę w posiadaniu piłki, o którą Francuzi niespecjalnie zabiegali.
Faworyci prowadzili 2:1 do przerwy w finale MŚ, w którym po raz pierwszy użyty został VAR. Zresztą druga bramka padła po karnym podyktowanym właśnie dzięki tej technologii. Jako że mecz odbywał się w totalitarnej Rosji pod rządami obecnego na trybunach Władimira Putina, nie zabrakło politycznych manifestacji. Dlatego spotkanie na chwilę zostało przerwane przez feministyczną grupę Pussy Riot, która wbiegła na murawę. To nie przeszkodziło jednak Francuzom. „Trójkolorowi” dorzucili jeszcze dwa trafienia, dzięki czemu gol na 2:4 autorstwa Mario Mandżukicia nie miał już wpływu na rozstrzygnięcie.
MŚ 2022. Argentyna 3:3 Francja (4:2 w karnych)
Przed rozpoczęciem tego turnieju wielu kibiców mogło zakładać, że to właśnie te drużyny spotkają się ze sobą w wielkim finale. Zarówno Argentyna, jak i Francja należały bowiem do grona największych faworytów do sięgnięcia po złoto w 2022 roku. Co ciekawe, zawodnicy prowadzeni przez Lionela Scaloniego zaczęli turniej od falstartu, kiedy to przegrali z Arabią Saudyjską 1:2 na inaugurację swoich występów w Katarze. Później jednak, z meczu na mecz, zyskiwali coraz to większy wiatr w żagle i zasłużenie doszli aż do finałowego spotkania. Francja natomiast konsekwentnie od pierwszego meczu w grupie pokazywała dużą jakość w swoich występach.
Sam przebieg meczu finałowego był jednak sensacyjny. Po niespełna 40 minutach gry Argentyńczycy prowadzili z Francuzami 2:0, po golach Lionela Messiego i Angela di Marii. Rezultat ten utrzymywał się aż do 80 minuty spotkania, kiedy to nastąpił prawdziwy przełom. „Les Blues” zdołali wyrównać w przeciągu zaledwie dwóch minut za sprawą dwóch trafień Kyliana Mbappe. Francuski napastnik, który finalnie został królem strzelców mundialu, przywrócił nadzieje Francuzom i po regulaminowym czasie gry na stadionie w katarskim Lusajl przyszła pora na dogrywkę. W niej padły kolejne dwa gole – po jednym dla każdej drużyny. Jako pierwsza bramkę w dogrywce zdobyła Argentyna w 108 minucie, natomiast 10 minut później znowu podopieczni Didiera Deschampsa wyrównali. Za te gole odpowiedzialni byli nie inni piłkarze niż oczywiście Lionel Messi i Kylian Mbappe. W takich okolicznościach o złocie mundialu miały rozstrzygnąć karne, w których lepsi okazali się gracze z Ameryki Południowej. Jedenastki na trafienie nie zamienili Kingsley Coman i Aurelien Tchouameni, podczas gdy strzelcy z ekipy „Albiceleste” okazali się bezbłędni.
- Historia piłkarskich Mistrzostw Świata w pigułce
- Jedyny taki Mundial. Ciekawostki o MŚ w Katarze 2022
- Mecze Polski 2023, czyli liczą się tylko eliminacje EURO 2024!
22
Argentyna
Brazylia (5 razy)